Forum www.bastionburgstadt.fora.pl Strona Główna www.bastionburgstadt.fora.pl
Pabianickie forum graczy wh40k
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Fluff kampanii
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bastionburgstadt.fora.pl Strona Główna -> Turnieje / Kampania na Maleo
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Relax



Dołączył: 20 Sie 2009
Posty: 364
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Pabianice

PostWysłany: Wto 10:36, 04 Sty 2011    Temat postu:

Mezar na wpół świadomie leżał na specjalnych noszach wewnątrz transportowego Rhino kołyszącego się niemiłosiernie na nierównościach terenu.
Bardziej czuł niż rozumiał otaczającą go sytuację.
Garstka braci pod dowództwem Ephatusa przedziera się przez las w kierunku portu lotniczego eskortujac jego pojazd. Otoczenie jest nieprzyjazne. Wsród gałęzi wyraźnie wyczuwalne czai się niebezpieczeństwo. Szpony nieprzyjaciela zaciskają się coraz ciaśniej wokół niebieskiej kolumny. Sto głów hydry czai się za każdym drzewem, każdym kamieniem.
Nagle w otaczajacym lesie pojawia się coś jeszcze - cień dawno nie odczuwalnej ale również groźnej siły.
Na polanę wtaczają się miażdżąc pod gąsiennicami pnie drzew dwa potężne Land Ridery Kosmicznych Wilków. Mezar wie, że jego przekaz mentalny dotarł też do braci w szarych pancerzach. Dawne urazy i nieporozumenia znikają w obliczu wspólnego wroga. Bracia znajdują bezpieczne schronienie pod adamantytowymi pancerzami gigantów. Choć zagrożenie nie znika Mezar czuje, że konwój tym razem wyrwie się z obięć śmierci. Przytomność opuszcza go raz jeszcze...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
boo68



Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 19:49, 06 Sty 2011    Temat postu:

Na północnym-wschodzie Maleo, głęboko w górach stoi wielki pomnik samego Imperatora. Niedaleko niego zbudowany został klasztor, do którego odbywane są pielgrzymki. Dzisiejszy dzień nie był inny, słońce, lekki górski wiatr oraz tłum pielgrzymów odwiedzających pomnik i klasztor. Zakonnicy przechadzali się spokojnie, zupełnie jakby nie zauważyli, że na Maleo rozpoczęła się kolejna wojna. Stacjonujący tu pułk Gwardii Imperialnej, w swoich galowych mundurach, patrolował okolice, utrzymywał porządek oraz pełnił wartę przy klasztorze oraz pomniku. Głębiej w górach znajdowała się kwatera główna pułku. To tam gwardziści spali, przegrupowywali się, jedli posiłki oraz monitorowali okolice. Pierwszą złą wiadomością tego dnia była nagła awaria radarów w sektorze, pewnie awaria pomyślał dowódca. Drugą złą wiadomością tego dnia były nieudane próby nawiązania łączności z grupa patrolową choć powinni już wracać. Trzecią złą wiadomością tego dnia były pojazdy nadlatujące z północnego-wschodu. Dowódca pierwszy raz widział takie statki, na nich jechały dziwne istoty. Część z nich odleciała w stronę klasztoru, część przypuściła szybki i śmiercionośny atak na bazę. Gwardziści zupełnie zaskoczeni i nieprzygotowani zostali szybko pokonani, zwłaszcza, że wróg posiadał przewagę liczebną. O dziwo obcy nie zabili większości gwardzistów. Ponad połowa żołnierzy została obezwładniona i pojmana. Kapitan widział to wszystko na ekranie w swoim pokoju dowodzenia, zobaczył również, że nadleciał kolejny transportowiec. Wysiadł z niego przywódca obcych jak się domyślił, gdyż reszta obcych patrzyła na niego z szacunkiem i strachem. Zebrał on swoją świtę 10 wojowników i ruszył w stronę pokoju kapitana. Ten szybko przygotował się wraz z 5 gwardzistami do obrony. Gdy drzwi się otworzyły nie minęła nawet minuta gdy 3 gwardzistów leżało martwych, 1 leżał skulony ze strachu na ziemi a 1 dusiła właśnie oszałamiająco piękna, skąpo odziana kobieta. Kapitan rzucił broń, padł na kolana i zaczął prosić o litość. Najeźdźca powiedział tylko kilka słów: „Witaj człowiecze, jestem Drakhar. Byłeś właśnie świadkiem pięknego ataku mrocznych eldarów Kabalu Tańczącego Cienia. Przekaż reszcie ludzi, że pomnik właśnie padł a wszelka nadzieja dla tego systemu właśnie zgasła.” Kapitan wstał, podszedł do komputera i podłączył się do sieci radiowej planety i natychmiast powtórzył słowa archona. W tym momencie duszony gwardzista wyzionął ducha. Kobieta zapytała „Panie, co z nim zrobimy?”. Drakhar odpowiedział patrząc w przerażone oczy kapitana „Reia, pocałuj pana.”, po czym odwrócił się i wyszedł z pokoju. Uśmiechnięta piękność wyjęła długi nóż, spojrzała w oczy kapitana, pocałowała ostrze. „Oto mój pocałunek dla pana, pocałunek śmierci.” Po tych słowach jednym cięciem pozbawiła kapitana głowy i wróciła do swojego mistrza.

Niedaleko znajdował się klasztor. Pozostali mroczni eldarzy właśnie siali tam chaos. Zabijali tych, którzy stawiali opór, resztę obezwładniali i porywali. Obrońcy byli bez szans, maszyna śmierci eldarów szalała. Gdy wszystko zdawało się już stracone na niebie pojawiła się nadzieja. Do klasztoru zbliżał się thunderhawk. Jeńcy zostali zabrani do pojazdów, które natychmiast zaczęły odlatywać. Reszta eldarów przesunęła się pod pomnik i przygotowała do obrony. Było to 2 haemonculi wraz z gwardią vraków (1 w transportowcu), 1 bombowiec i 6 motorów Reaver. Zajęli oni pozycje obronne wśród skał i czekali aż pojazd wyląduje. Thunderhawk usiadł za większą skała, wyjechał z niego predator oraz 10 szturmowych marines w barwach zakonu Gniewu Imperatora, którzy natychmiast rozpoczęli ofensywę. Predator zniszczył bombowiec, szturmowcy ruszyli. Thunderhawk się podniósł. Motory eldarów ruszyły i przelatując nad marines zabili jednego z nich, natomiast haemoncul z vrakami ostrzelał się ze skał. Szturmowcy wrócili do predatora gdzie rozstrzelali 5 motorów, ostatni z nich widząc śmierć swoich braci uciekł. W tym samym momencie z thunderhawka desant przypuścił sam Silas wraz z 5 braćmi Sanguinary. Złote pancerze lśniły w słońcu gdy z niebios spadał grzmot, grzmot który pozbawił życia vraki. Haemoncul rzucił się na nich lecz była to szarża desperata. Jego ciało padło martwe po ciosie Silasa. Reszta walki rozegrała się obok strzelającego predatora. Haemoncul i 5 vraków wysiadło z raidera po czym zastrzeliło 2 braci a następnie pozostałych 3 ranili w szarży. „Trzeba było uciekać” pomyślał Silas i wraz ze strażą Sanguinary ruszył na pomoc braciom. Oddział Haemoncula padł martwy po szarży oddziały Silasa i pozostałych 5 szturmowych marines. Thunderhawk znów wylądował. Ranni zostali przetransportowani na pokład, reszta marines zabezpieczyła teren. Pozostali przy życiu ludzie uciekli gdy zaczęła się walka. Silas i jego złota straż ruszyła w stronę pomnika. Jednym ciosem „Furii lwa” – jego crozius arcanum, wybił wejście do środka pomnika gdzie pod ziemią było mauzoleum bohaterów. Silas miał tam znaleźć ukryte wejście do podziemnych katakumb, na których tak zależało Victorowi. „Tam ukryta jest przeszłość zakonu. Pora aby każdy brat się o niej dowiedział. Wiedza to potęga. Pora aby każdy z was bracia wiedział to co ja wiem, a gdy ujrzycie to o czym ja tylko słyszałem natychmiast uwierzycie. Ruszaj Lwie, nadeszła pora oświecenia!” – to były ostatnie słowa komunikatu Victora do Silasa, do braci walczących na Maleo, do każdego z marines Gniewu Imperatora.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał



Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 0:27, 08 Sty 2011    Temat postu:

-Panie, pojmaliśmy tylu jeńców ilu się dało, czy wejść do klasztoru?-do Drakhara zwrócił się jeden z Drakonów dowodzących akcją
-Tak, zabierzcie kogo się da, ja idę sobie porozmawiać z kapitanem...
-Oczywiście, Panie.

Drakhar dotarł po chwili do posterunku Gwardzistów i wraz z Rei'ą wszedł do pokoju kapitana. Po 30 sekundach było po wszystkim a kapitan błagał o litość.
-Jak się nazywasz człowieku?
-John, proszęęę... nie rób mi krzywdy
-Ależ, czemu miałbym to robić, przecież mnie nie skrzywdziłeś... Co więcej, czeka Cię nagroda, Reia, pocałuj pana...
Po tych słowach wyszedł i skierował się ku pomnikowi Imperatora, lecz w połowie drogi zobaczył nadlatującego thunderhawka. Wiedział, że nie oznacza to nic dobrego i zwrócił się do najbliższego Drakona:
-Zbierzcie tylu niewolników ile zdołacie i odlatujcie...
-Tak Panie.
-Wyślij do pomnika Bombera, 2 haemonuculi, 6 motorów i 2 oddziały wracków.
-Oczywiście- Drakon pośpiesznie się oddalił.
Drakhar udał się na pobliskie wzgórze aby obserwować przebieg bitwy. Od samego początku, od wylądowania 10 szturmowych marines i baala predatora nic nie układało się dobrze, siły Mrocznych Eldarów znikały pod ciosami Czerwonych Zakonników, porażkę przypieczętowało pojawienie się reclusiarchy Silasa. Po bitwie Silas wraz z resztą wojowników udał się w głąb katakumb, które znajdowały się pod pomnikiem.

Gdy tylko zniknęli, Drakhar zszedł ze wzgórza na pole bitwy. Niedobitki ludzi znajdujących się w klasztorze widzieli Cień przemykający po polu bitwy, widzieli strach, coś o czym będą bali się wspominać do końca życia. Cień poszedł do zwłok jednego z haemonuculi przeszukał jego ubranie i wyciągnął niebieską kulę. Podszedł do uszkodzonego bombera po czym rzucił ją obok mówiąc niezrozumiałe słowa. W miejscu gdzie upadła pojawiła się wielka brama, z której wyszedł wojownik w czarnej zbroi.
-Przyślij ludzi i zabierzcie pojazd.
-Tak Panie-odpowiedział wojowniki wszedł z powrotem do portalu po czym wrócił kilkoma innymi. Po pewnym czasie pojazd zniknął w portalu, a Drakhar patrzył chwilę na pole bitwy po czym sam wszedł w niebieską bramę...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mendel
Administrator


Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Eskrador

PostWysłany: Sob 1:25, 08 Sty 2011    Temat postu:

Ekran rozjarzył się przytłumionym blaskiem rozpraszając nieco ciemność zalegającą w magazynie.
- Witaj, bracie - powiedział cichy głos gdzieś po drugiej stronie elektronicznego przekazu.
- Dopadliście go? - zapytał Bael. Jego potężna sylwetka była niemal niedostrzegalna w panującym mroku.
- Zniszczyliśmy Rhino którym jechał, ale nie udało nam się pojmać Mezara. Pojawiły się Wilki.
Bael milczał przez chwilę, analizując nowe informacje.
- Wycofajcie się. Uderzymy gdy będziemy gotowi.
Złośliwy uśmieszek pojawił się na twarzy ukrytej w cieniu kaptura.
- Jak sobie życzysz, bracie.
Ekran zgasł, pogrążając Baela w nieprzeniknionym mroku.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
boo68



Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 13:42, 23 Lut 2011    Temat postu:

Silas wszedł do pokoju komunikacji, serwitorzy natychmiast połączyli go z samym mistrzem Victorem.
- Witaj panie, przybyłem natychmiast.
- Witaj Lwie. Mam złe wieści, wycofaj wszystkie nasze oddziały. Zdobyliśmy to czego tu szukaliśmy, niestety wiele jest jeszcze nieodkryte. Mamy ważniejsze zadanie. Nasz rodzimy system Carvan został zaatakowany, wszyscy bracia mają natychmiast powrócić do domu i zająć się obroną. Kiedyś powrócimy na Maleo aby odkryć resztę sekretów, które skrywa. Nad Carvan zawitał cień, inwazja demonów. Potrzebny będzie każdy brat. Nie wiemy jak do tego doszło, nagle w systemie doszło do zawirowań osnowy, potem nastąpił wybuch energii na Babilonum i rozpoczęła się walka. Pierwsze oddziały wysłane na planetę podjęły walkę lecz zostały rozgromione. Mimo zakłóceń udało im się przesłać wiadomość - "Demony!". Zwołano radę zakonu, zbierz swoich żołnierzy i natychmiast wracajcie.
- Ruszamy niezwłocznie mistrzu. Za Imperatora!
- Za Imperatora bracie, niech ma nas w swojej opiece...

Obraz znikł, Silas rozkazał wysłać wiadomość do każdego brata w systemie aby wracał do bazy na księżycu a następnie rozkazał natychmiastową ewakuację. Każdy w systemie zastanawiał się czemu czerwoni marines tak szybko odlatują. Zarówno ich przybycie jak i odlot stanowią ogromną zagadkę dla każdej istoty w systemie Maleo...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
boo68



Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 22:39, 23 Lut 2011    Temat postu:

Oddział maszerował. Było ich 21 a za nimi podążało 12 mężczyzn, ledwo odzianych, wytatuowanych i ślepo zapatrzonych w ich mrocznego mistrza. Mistrz podążał na przedzie w eskorcie 20 wyjątkowych żołnierzy. W swej ręce dzierżył laskę, artefakt dawnej wojny z jego znienawidzonymi braćmi. Teraz ta broń posłuży do jeszcze większego zła, sprowadzi na ten świat zagładę. Nie udałoby mu się to gdyby nie najemnicy, nawet oni mają w tym swój udział. Niedawno zlecił im przeszukanie miasta, cegła po cegle, i znaleźli oni to czego szukał – księgę. Nie zwykłą księgę lecz „Daemon Invocatio, Portus Alacer”. Dzieło to pozwala otworzyć portal osnowy.

Jego plan był świetny, musiał się powieść. Najpierw zwabił tu siły Legionu Alfa a dokładniej Szpony Hydry i naprowadził Ultramarines oraz Kosmiczne Wilki na ich ślad, wiedział, że ruszą oni w pościg i przybędą na Maleo. Hydra wynajęła Legion, o nich również wiedział. Chciał aby przybyli więc przybyli. Wynajął ich do szukania księgi, są potrzebni w jego wielkim planie. Rozpuścił plotki i szepty w zakonie Gniewu Imperatora o pojawieniu się ich odwiecznego wroga, z resztą nie kłamał. Dawno temu nie udało mu się zwyciężyć na Babilonum, teraz miał wygrać podwójnie. Czerwoni marines przybyli, rozdzielili siły chroniące system macierzysty. Jego agenci wykonali zadanie, udało im się otworzyć niewielki portal i wezwać demonicznych braci do pomocy. W systemie Carvan rozpoczęła się walka. Synowie Imperatora tym razem zostaną pokonani, nie dość, że zostali zaskoczeni i rozdzieleni to na dodatek nieprędko się zjednoczą, zanim główne siły wraz z mistrzem powrócą twierdza powinna upaść a system zniknie w płomieniach. Nie przewidział jedynie pojawienia się mrocznych eldarów, lecz również oni się przydadzą. Nie stanowią dla niego zagrożenia a zawsze będą przeszkadzać jego przeciwnikom. Sprowadził tu ich wszystkich w jednym celu – pokazać Imperium, że nadszedł jego koniec.

Każda zabita istota zasilała portal. Aby otworzyć przejście potrzebuje 12 kultystów, ich śmiertelna ofiara ma zasilić krwawe znaki narysowane na ziemi. Potrzebuje również 20 marines Chaosu, oddanych mrocznym bogom, 5 lojalnych żołnierzy każdego z bogów, to ich ciała posłużą do manifestacji pierwszych demonicznych posłańców na tym świecie. Te półdemony otworzą przejście. Niezbędny i najważniejszy jest mistrz ceremonii – mag posiadający potężną demoniczną broń, mag będący ulubieńcem czterech potęg, mag znający wersy „Daemon Invocatio, Portus Alacer”, mag o wielkiej mocy zdolny utrzymać zaklęcia, mag gotowy na ostateczne zjednoczenie z demonem. Takim magiem jest on – Aganazar.

Gdy dotarli na miejsce rytuał się rozpoczął. Wszystko szło zgodnie z planem, portal rozjarzył się niebieskim światłem i przejście się otworzyło. Jako pierwszy wyszedł z niego większy demon Slaanesha, herald zagłady, dowódca demonicznych zastępów na Maleo i przemówił.
- Jestem Vor’sha. Odpowiedziałem na twe wezwanie śmiertelniku. Jestem władcą demonicznych zastępów, które zaleją ten nędzny system. Wolą mego pana jest abyśmy stali się jednym.
Aganazar skinął głową. W księdze zapisane było jak to uczynić, wypowiedział kilka zaklęć, uderzył laską w ziemię, krwawe znaki znów zapłonęły czerwienią. Demon wchłonął duszę maga. Jego ciało upadło martwe aby za chwilę zamienić się w proch, razem z laską oraz księgą. Narodziła się nowa istota, potężniejsza od demona, potężniejsza od maga. Aganazar Vor’sha, Herold Zagłady ryknął, głośno i przerażająco. Za jego plecami portal znów pojaśniał. Chwilę później zaczęły wychodzić z niego demony.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mendel
Administrator


Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Eskrador

PostWysłany: Czw 16:46, 03 Mar 2011    Temat postu:

Imperialny frachtowiec wisiał na niskiej orbicie Maleo. Cywilna jednostka nosiła na burtach wymalowane świeżą farbą oznaczenia Ultramarines. Nie było w tym nic niezwykłego. Wielokrotnie w historii konfliktów zdarzało się, że prywatne statki transportowe były rekwirowane przez siły imperialne. Po zastąpieniu ich załogi serwitorami, umożliwiały szybkie przerzucanie większych ładunków między planetą a jednostkami na orbicie.
- Tu Sigma. Potwierdzam zgodność kodów identyfikacyjnych. Icarus, macie pozwolenie na dokowanie - powiedział główny głośnik na mostku.
- Icarus potwierdza - odpowiedział mechanicznym głosem serwitor podłączony do panelu łączności. Chwilę później lekki wstrząs oznajmił uruchomienie silników.
Głęboko w ciemnych ładowniach Icarusa kilkadziesiąt par zielonych oczu błyszczało z niecierpliwości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mendel
Administrator


Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Eskrador

PostWysłany: Czw 21:43, 03 Mar 2011    Temat postu:

Komunikator trzeszczał niemiłosiernie gdy dowódca pospiesznie przeformowanego oddziału Szponów Hydry próbował połączyć się z jedną z tymczasowych baz zakonu.
- Tu Athro.
- Mów bracie.
- Nie udało nam się zająć portu. Zepchnęliśmy wroga do głównego terminalu ale nie udało nam się przełamać obrony. Musieliśmy się wycofać.
- Zajmijcie pozycje wokół portu. Epathus na pewno wyśle waszym śladem zwiadowców. Niech nie czują się zbyt pewnie.
- Jak sobie życzysz bracie.
Athro westchnął spoglądając na braci w podrapanych i osmalonych pancerzach. Zemsta będzie musiała zaczekać.


Ostatnio zmieniony przez mendel dnia Czw 21:51, 03 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Relax



Dołączył: 20 Sie 2009
Posty: 364
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Pabianice

PostWysłany: Pią 11:38, 04 Mar 2011    Temat postu:

-Panie, Mistrz Kuźni Ferrix na lini
W kwaterze Ephatusa ekran komunikatora rozjarzył się zielonym światłem.
-Przełącz natychmiast na szyfrowane połączenie mojej osobistej linii.
Wzbogacona zestawem autozmysłów twarz techmarina wyełniła ekran.
- Witaj wodzu. Twoje przewidywnia się sprawdziły. Właśnie odparliśmy zdradziecki atak Szponów.
- Świetnie bracie. Opowiedz jaki był przebieg bitwy.
- Próbowali zająć port podstępem - od przykrywką uprowadzonego frachtowca. Nie wiedzieli, że jestem podłączony bezpośrednio do centralnego komputera i mam dostęp do logu pokładowego statku.
- Gratulacje, świetnie przeprowadzona akcja.
- Nie Panie. Przeciwnik był doskonale poinformowany o naszych siłach. Posiadali dużo broni termicznej i dziala laserowe. Nie docenili jednak potęgi ognia naszych braci pobłogosławionych pancerzem drednot...
-Kto nimi dowodził?
-Plugawy psionik. Kronikarz-odstępca.
-Czy przeżył?
-Zostawił po sobie duży krater na pasie startowym. Już go wyrównujemy.
Ephatus nie wiedział, że techmarine jest zdolny do ironii.
-Dziękuję Ferrixie. Zajmi się duchami naszych uszkodzonych maszyn.
-Tak Panie.
-Uważaj bracie. Oni wrócą...


Ostatnio zmieniony przez Relax dnia Pią 11:40, 04 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
boo68



Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 16:39, 17 Mar 2011    Temat postu:

Do systemu Maleo wleciał mały statek - szybki i niewidoczny dla radarów. Szanse na wykrycie go są minimalne. Na pokładzie jest tylko jedna osoba. Statek ominął wszystkie przeszkody na orbicie Maleo i wylądował na zachód od portu kosmicznego "Sigma". Tam odnalazł człowieka, z którym miał się porozumieć po lądowaniu. Człowiek ten przewiózł go na swej łodzi na południowy kontynent i zakotwiczył na zboczu gór na wschód od stolicy Farai. Podróżnik otworzył swoją dużą skrzynię, która była jego jedynym bagażem i wyjął z niej specjalistyczny sprzęt do wspinaczki po czym zamknął wieko. Założył bagaż na plecy, zapiął taśmami, zapłacił przewoźnikowi i ruszył w górę. Po kilku godzinach wspinaczki i podróży przez góry odnalazł miasto Farai. 4 km na południe od miasta ujrzał scenę niewielkiej potyczki. Pluton patrolowy szturmowców walczył z małą grupką demonów. Istoty przyzwane z Osnowy nie miały najmniejszych szans, szturmowcy mieli przewagę liczebną 4:1. A więc plotki o demonach były prawdziwe - pomyślał podróżnik. Ruszył on dalej w stronę stolicy, zręcznie ominął patrole i przekradł się do miasta. Kierował się w stronę pałacu gubernatora. Otrzymał on informację, że gubernator zbiegł z pałacu do ukrytego bukra - informacja była prawdziwa. Na szczęście wiedział on gdzie ten bunkier jest. Ruszył tam od razu.
Odnalazł go 47 km na południe, ukryty w górach. Wokół terenu krążyły 3 dziesięcioosobowe patrole a przed wejściem ujrzał 5 gwardzistów. Poczekał, zdjął skrzynię z pleców i przygotował się do walki. Zrzucił z siebie przebranie i promienie słoneczne padły na jego kombinezon. Ze skrzyni wyjął części i złożył z niej straszliwy karabin, wyjął również pistolet i schował go w kaburę na kombinezonie. Jeden z patroli się oddalił, podróżnik zostawił mały ładunek wybuchowy a sam zmienił pozycję. Zdalna detonacja zwabiła 2 patrole a podróżnik znów podłożył ładunek i szybko się przemieścił, po drodze zostawiając kolejny ładunek. Był on już tylko 50m od bunkra, wciąż niezauważony. Detonował kolejny ładunek i jeden z patroli ruszył w tamtą stronę. Odpalił kolejny ładunek dezorientując zupełnie patrole. Ludzie rozbiegli się szukając winowajcy a podróżnik przygotował się do strzału. Jeden z 5 ludzi przy drzwiach padł martwy a chwilę po nim następny. 2 z pozostałych 3 strażników weszło do bunkra. Ostatni obrońca padł z dziurą w klatce piersiowej a podróżnik ruszył w stronę wrót. Wrzucił granat oślepiając oddział gotowy do walki po czym rozstrzelał ich swoim pistoletem. Dotarł do stacji nadawczej bunkra. Połączył się z komnatą gubernatora i nadał komunikat ewakuacji. "Bunkier atakowany, zaleca się natychmiastową ewakuację gubernatora. Transportowiec czeka na zewnątrz." - tak brzmiała wiadomość. Podróżnik opuścił bunkier niezauważony i schował się 200 m od bunkra, patrole nadal rozbite poszukiwały napastnika. Wrota się otworzyły i wyszło z nich 5 osób. 4 rogatych marines z ośmioramienną gwiazdą na hełmach i gubernator. Podróżnik powiedział do siebie "cel namierzony" po czym nacisnął spust. Ciało gubernatora padło martwe. Marines oddali kilka strzałów w nadziei, że przypadkiem trafią snajpera. Podróżnik rozrzucił kilka granatów dymnych po czym uciekł.
Gdy dotarł na skraj gór wreszcie mógł odpocząć. Odłożył broń i wyjął komunikator. Na małym ekranie pojawiła się twarz.
- Witaj. - rzekł podróżnik, postać na ekranie skinęła głową.
- Raport?
- Wylądowałem, odnalazłem kontakt i ruszyłem do stolicy. Informacje były dobre, gubernator ukrył się w swoim bunkrze. Zauważyłem również małą grupę demonów, tu również informacje były prawdziwe. Wypłoszyłem gubernatora z ukrycia po czym zindetyfikowałem cel. Dokonałem egzekucji w Jego imię.
- Potwierdziłeś, że gubernator dopuścił się zdrady? - odpowiedziała postać w komunikatorze.
- Tak, eskortowało go 4 marines Chaosu.
- Rozumiem. W takim razie musimy się przygotować.
- Czyżbyś ruszał na Maleo Maximusie? - zapytał zabójca.
- Tak, czekaj tam na nas. Na pewno zauważysz nasze przybycie. Przybędziemy aby uratować lub spalić ten system, w imię Imperatora. Mam nadzieję, że planeta nie upadnie zanim tam dotrzemy, inaczej trzeba będzie wezwać flotę i dokonać exterminatusa. To wszystko.
- W takim razie... Zabójca ze świątyni Vindicare Kerios odmeldowuje się, w imię Imperatora.
Ekran komunikatora zgasł, zabójca wstał i ruszył w dalszą podróż.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Relax



Dołączył: 20 Sie 2009
Posty: 364
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Pabianice

PostWysłany: Sob 12:19, 09 Kwi 2011    Temat postu:

Nad słabo oświetlonym stołem, pokrytym mapami pochylali się oficerowie garnizonu miasta Vea, w powadze i skupieniu sledząc tok wywodu komendanta - generała Laslo Vargasa.
-Panowie sytuacja jest krytyczna - zaczął powoli Vargas.
-Wedle moich najnowszych informacji pierścień okrązenia się zacieśnia. Jak wiecie na planecie oprócz zdradzieckich marines z legionu Alfa oraz ich najemników pojawiły się hordy demonicznych mocy.
Po twarzy generała przebiegł skurcz na samo wspomnienie istot osnowy.
- Nasi sojusznicy - marines z akonu Gniewu Imperatora opuścili nas bez podania powodu. Kosmiczne Wilki wycofały się do swoich baz i z niewiadomych przyczyn nie wspomagają nas w walce a siły Ultramarines są niewielkie i rozproszone. Co gorsza - tu głos komendanta przeszedł do szeptu - wedle ostatnich doniesień gubernator przeszedł na stronę wroga.
Wśród zebranych rozszedł się jęk i pomruk gniewu.
-Wobec powyższego zarządzam natychmiastową ewakuację garnizonu.
-Zmiana planów komendancie - drzwi do sali otwarły się z trzaskiem ukazujac w wejściu Lorda Epathusa w pancerzu szturmowym w otoczeniu sierżanta i dwóch braci z zakonu Ultramarines. W przejściu leżały nieprzytomne ciała dwóch strażników, nierozsądnie próbujacych powstrzymać braci przed drzwiami.
- Panie jako dowódca wojskowy obrony miasta podjąłem już decyzję o ewakuacji i będę... Słowa generała zostały gwałtownie przerwane ciosem pancernej rękawicy, który posłał go krztuszącego się na podłogę sali. Kilku oficerów wykonało ruch jakby chciało sięgnąc po broń, jednak
sierżant Ultramarines wystapił na przód i uderzeniem młota energetycznego rozwalił granitowy stół narad w drzazgi, co wpłynęło na szybką zmianę postawy zebranych.
-Panowie - rozpoczął Ephatus - przejmuję dowodzenie nad obroną miasta i niech Imperator się zlituje nad tym, kto spróbuje opuscić je bez walki. Dezercja będzie karana śmiercią. Po twarzach oficerów przebiegł cień strachu.
-Wiem, że jesteście przytłoczeni przewagą przeciwnika, lecz brak Wam wiary w potęgę Imperium. Oprócz sił mego zakonu do obrony Vei przystapią nasi sprzymierzeńcy. Jestem pewien, że nawet tu na Maleo słyszano o czynach tych bohaterów.
-Do sali, poprzez wyważone drzwi wkroczyła nowa postać, na widok której z ust wszystkich gwardzistów wyrwało się westchnienie podziwu.
-Teraz -kontynuował Ephatus- Przyjrzymy się sytuacji strategicznej....


Ostatnio zmieniony przez Relax dnia Sob 17:51, 09 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mendel
Administrator


Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Eskrador

PostWysłany: Sob 13:59, 09 Kwi 2011    Temat postu:

Brat Trajus nadepnął na kark rannego gwardzisty. Pod ciężarem opancerzonej stopy kręgosłup trzasnął jak sucha gałązka.
- No, chyba ostatni... - mruknął do siebie.
Bitwa była krótka i gwałtowna. Obrona planetarna nigdy nie grzeszyła szczególną odwagą czy też umiejętnościami. Tak samo było i teraz. Kolejne miasto stało się ofiarą wojny. Ziemia wokół była spalona i przeorana gąsienicami czołgów. Szpony Hydry krzątały się wśród zrujnowanych budynków, dobijając rannych.
Izaack Caim, zniknął gdzieś tuż po zakończeniu walk. Trajus jakoś nigdy nie mógł zrozumieć co kierowało kronikarzem. Mimo to to właśnie jemu przypadł obowiązek zdania raportu dowódcy. Odkładając swoje rozmyślania na inną okazję Trajus ruszył na poszukiwania kronikarza.
Odnalazł go siedzącego opodal zburzonej ściany jakiegoś baru. Słysząc dźwięk kroków Izaack odwrócił się trzymając w jednej dłoni tekturowe pudełko, a w drugiej kawałek pizzy.
- No i jak tam? - zapytał wesoło.
- Siły PDF zerwały kontakt. - odpowiedział Trajus. Spanikowali gdy ruszył na nich Gorgon.
- Wcale im się nie dziwię...
Caim spojrzał w kierunku miejskiego rynku na którym stał land raider. Wielu opuszczała odwaga na widok tego pancernego potwora.
- Ruszamy na Seguti. Powiadomcie Baela. A ja poszukam sosu. - powiedział podnosząc się z gruzowiska. Twarz Trajusa wyrażała bezbrzeżne zdumienie. Izaack sięgnął do pudełka po kolejny kawałek placka uśmiechając się.
- Podobno z sosem jest najlepsze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
boo68



Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 20:35, 11 Kwi 2011    Temat postu:

Nieopodal centrum miasta Vea, na przedmieściach stoi kilka budynków i pomnik bezimiennego kosmicznego marine. Świetny widok na tą scenerię jest w parku, niedaleko. Klimat tamtego miejsca jest magiczny, i z tego właśnie klimatu postanowiła skorzystać pewna młoda para. Byli oni tak zajęci sobą, przytuleni wpatrywali się sobie w oczy. Czasem ich usta się spotykały. Każdy kto by ich zobaczył miałby pewność - są w sobie szaleńczo zakochani. Niebo pociemniało, słońce zaszło za chmury i wzmógł się wiatr, nie przeszkadzało to zakochanym. Spojrzeli w niebo po czym on znów wplótł palce w jej piękne czarne włosy. I ponownie zaczęli się namiętnie całować. Ich słodkie popołudnie przerwał dopiero huk. Z nieba uderzył grom a w tym miejscu pojawił się płomień - nienaturalny, zielonkawy. Spojrzeli na siebie po czym zdziwieni patrzyli w stronę ognia. Kilkadziesiąt metrów dalej zauważyli kosmicznych marines, oboje ledwie o nich słyszeli lecz dobrze wiedzieli kim są. Chłopak dobrze wiedział co się święci, skoro najpierw pogoda się psuje, z ziemi buchają płomienie a marines tu są może to oznaczać tylko jedno - kłopoty, i to duże. 20 Marines, 10 terminatorów dowodzonych przez samego Lysandera oraz Ephatus - oto obrońcy przedmieść.

Dziewczyna przytuliła się mocno i szepnęła "boję się". Chłopak odpowiedział "nie martw się Lucy, kosmiczni marines tu są, nic nam nie grozi." choć sam bał się niesamowicie. Po chwili z kilku skupisk płomieni zaczęły pojawiać się demony. 2 oddziały demonów Nurgla, 1 oddział krwiopuszczy Khorna oraz wielki książe demonów. Marines oddali salwę w stronę krwiopuszczy i na tym świecie ostały się tylko 3. Po chwili pojawiły się następne demony: kolejny oddział Nosicieli Zarazy oraz 1 oddział Horrorów Tzeentcha, które natychmiast demonicznym ogniem powaliły 3 marines. Demony nacierały na pozycję marines, Krwiopuszcze ciężko raniły Epatusa. Marines ciągle strzelali, Horrory po chwili wróciły do osnowy. Na polu walki pojawił się sam Aganazar Vor'sha, władca demonicznych zastępów i sługa Slaanesha a z nim demony Khorna na potężnych bestiach. Para wpatrywała się w ten straszny obraz. Trzymali się mocno za ręce a dziewczynie po polikach spływały łzy. Marines przegrywali, zabijali pojedyncze demony a ich ciągle przybywało. W końcu jeden z Nosicieli zranił Epatusa a ten padł na ziemię. Demony napierały dalej. Bohaterska szarża Lysandera i terminatorów na pozycje demonów skończyła się śmiercią lub ciężkimi ranami każdego lojalisty. Nawet sam Lysander upadł. Aganazar sam zabił pozostałych przy życiu marines a ich dusze stały się jego podwieczorkiem. Gdy wszelka nadzieja upadła a ostatni z terminatorów padł martwy stało się coś dziwnego. Kronikarz Mezar z zakonu Ultramarines użył swoich wszystkich mocy aby sprowadzić do centrum miasta ciężko rannego Lysandera i ledwo żywego Ephatusa. Ręka kapitana została uszkodzona, jego bioniczne mięśnie są naderwane. Żaden medyk tego nie uleczy, ręka została raniona bronią Nurgla. Marines przegrali, żaden nie przeżył. Przedmieścia upadły.

Chłopak spojrzał na dziewczynę. Na jej twarzy gościło jedno uczucie - ogromny strach. Po jej policzkach spływały łzy a jej ręka ściskała bardzo mocno rękę chłopaka. Położył dłonie na jej policzkach i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Lucy, posłuchaj mnie. Wszystko będzie dobrze. Musimy uciekać, tu już nie jest bezpiecznie. Przetrwamy to, razem. Tak?
Dziewczyna przytaknęła.
- Nie martw się, jestem przy tobie. Obronie cię. Chodźmy!
- Dziękuje Orik, kocham cię.
- Ja ciebie też słońce. Chodźmy, nie ma czasu.
Wstali i pobiegli trzymając się za ręce. Chłopak obejrzał się i widział jak ogromny demon o 4 rękach rozrywa na strzępy ciało marina. Rozległ się ryk demona. Orik wiedział, że skoro kapitan kosmicznych marines nie dał rady to on na pewno nie obroni Lucy, lecz wiedział, że trzeba uciekać. Przed demonami się ucieka, tego Epathus nie wiedział.


Ostatnio zmieniony przez boo68 dnia Pon 21:51, 11 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Relax



Dołączył: 20 Sie 2009
Posty: 364
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Pabianice

PostWysłany: Śro 12:53, 13 Kwi 2011    Temat postu:

Ephatus otworzył oczy i zaraz je zmrużył pod ostrym światłem lampy. Leżał na stole chirurgicznym bez pancerza a wokół krzątali się aptekarze zakonu. Tuż poza kręgiem aptekaży stał ktoś jescze otulony w granatowy płaszcz.-
-Cześć Gabriel. Chyba nie doszedłeś jeszcze do siebie. Powinieneś być w bazie pod opieką a nie na linii frontu.
-Ty za to wyglądsz kwitnąco - zakpił kronikarz. Czy naprawdę nie można Cię zostawić na chwilę samego?
- Dziękuję. Wygląda, że uratowałeś mi tyłek.
- Oraz tyłek Lysandera i wasze dusze, które to bydle Slaaensha zjadłoby jako wisienki do tortu z ciał naszych braci. Nie ma za co.
- Ściągnij tu Cyrusa z posiłkami. Powinien w moim zastępstwie poprowadzić przygotowania do obrony miasta. Szykuje się regularne oblężenie a z Tobą ani z Arvusem gwardziści mogą nie współpracować zbyt dobrze.
-Wiem, już to zrobiłem. Taka rola psioników - nikt im nie ufa...
-Słuchaj - kapitan zignorował narzekanie przyjaciela - może mógłbys sie dowiedzieć czegoś więcej o tej hordzie, która nas zaatakowała. Była cholernie potężna a dowodziło nimi coś czego nawet nie umiem opisać.
- Ja też czułem jego obecność w osnowie. To nie jest zwykły demon. Może Cię to zdziwi, ale na planecie jest ktoś jeszcze. Wyczułem niedawno interwencję imperialną, skierowną przeciwko siłom chaosu nie pochodzącą ani od nas ani od Wilków. Może to jest jakaś nadzieja. Spróbuję się czegoś dowiedzieć, a na razie odpoczywaj. Zajrzę do Lysandera.


Ostatnio zmieniony przez Relax dnia Śro 12:57, 13 Kwi 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Omar



Dołączył: 20 Sie 2009
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Pabianice

PostWysłany: Śro 22:39, 13 Kwi 2011    Temat postu:

Wilczy Zwiadowca Bothvar podniósł się znad ściółki, którą właśnie badał. Powoli kończył się trzeci tydzień od kiedy wyruszył z bazy na rekonesans. Zresztą nie on jeden. Niemalże wszyscy zwiadowcy zostali wysłani w teren, zaraz za nimi grupki Szarych Łowców. Dowództwo nie chciało angażować się w konflikt na planecie i narażać już teraz nadwątlonych sił Mjollnira bez upewnienia się, że w systemie faktycznie znajduje się to, czego szukają - informacje o Zaginionych Braciach. W odnalezienie na Maleo zdrajców z Czarnego Legionu Wilki przestały wierzyć już jakiś czas temu. Bothvar pochylił się jeszcze raz nad ziemią i przyjrzał jej się. Potem wciągnął mocno powietrze - tak, to zdecydowanie był jeleń. Bothvar nie pójdzie dzisiaj spać głodny...

Na lądowisku osiadł transporter Thunderhawk. W asyście kilku innych zakonników wysiadł z niego brat Thorvald. Skierował się od razu do sztabu. W środku czekali już Asgrim i Geir.
- Jakie wieści? - zapytał bez zbędnych wstępów Geir
- Lord Ragnar zgadza się z waszą decyzją. To nie nasza wojna, nie nasza misja i jest nas zbyt mało żeby głupio ginąć. No chyba, że sytuacja będzie absolutnie wymagała podjęcia działań... Jak idą poszukiwania?
- Źle. Ani śladu 13. Kompanii ani zdrajców oprócz Szponów. Zwiadowcy donoszą o pojawieniu się demonów i Mrocznych Eldarów, ci gwardziści-renegaci na których się wcześniej natknęliśmy to też coś więcej niż odosobniony incydent.
- Z polecenia Ragnara zostanę z wami, zobaczymy co z tego wszystkiego wyniknie. Może Imperium obroni się bez naszego skromnego udziału w przedsięwzięciu. Pamiętajcie jakie mamy priorytety...
Na zewnątrz dało się słyszeć donośne, zwierzęce wycie
- Wybaczcie, muszę wreszcie wyprowadzić Fafnira z ładowni...


Ostatnio zmieniony przez Omar dnia Śro 22:39, 13 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bastionburgstadt.fora.pl Strona Główna -> Turnieje / Kampania na Maleo Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin