Forum www.bastionburgstadt.fora.pl Strona Główna www.bastionburgstadt.fora.pl
Pabianickie forum graczy wh40k
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Fluff kampanii
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bastionburgstadt.fora.pl Strona Główna -> Turnieje / Kampania na Maleo
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Relax



Dołączył: 20 Sie 2009
Posty: 364
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Pabianice

PostWysłany: Pią 9:38, 20 Maj 2011    Temat postu:

W tej samej sali zabiegowej po upływie zaledwie tygodnia Mezar i Ephatus spotkali sie ponownie. Tym razem to kronikarz leżał pod czujną opieką aparatury medycznej a dowódca 6 kompanii, bez pancerza stał nisko pochylony nad stołem operacyjnym.
- O ile wiem Mezarze nie wydałem Ci rozkazu do walki.
- Daruj sobie ten ton - jesteśmy sami. Dobrze wiesz, że gdyby nie nasze działania osłonowe, demony już by tu były.
-Co masz na myśli mówiąc działania osłonowe? My bronimy tego miasta!
-Ciekawe jak długo. Terminatorzy Imperialnych Pięści padli, lub są ranni, podobnie jak Lysander. PDF trzyma tu chyba tylko grawitacja a inwazja demonów przybiera na sile..
-Mezarze wydałem rozkaz i nie opuszczę...
-Ephatusie - przypomnij sobie po co tu jesteśmy? Walka z demonami nie przybliża nas do tego celu - głos kronikarza słabł z każdą chwilą. Misja jest naszym zadaniem i musimy ją wykonać pomimo...
- Mezar - słyszysz mnie ?!?
- Panie on zemdlał - głos aptekarza powoli dotarł do umysłu Ephatusa.
-Jest bardzo osłabiony i musi odpoczywać. Najlepiej...aptekarz zawahał sie pod spojrzeniem dowódcy...jakbyśmy zabrali go na pokład krążownika...na jakiś czas.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
boo68



Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 11:21, 20 Maj 2011    Temat postu:

Aganazar Vor'sha rozpoczął atak na Vea. Jako pierwszy cel obrał sobie tysiące istnień zamieszkałe w największej dzielnicy miasta - dzielnicy mieszkalnej. Ultramarines wyszli naprzeciw siłom demonów. Aganazar chętnie pochłonie duszę kilku marines. Ultramarines dowodził Mezar, psionik i doradca Ephatusa. Pan demonów chętnie zmierzy się z nim.
Aganazar zabrał ze sobą do walki demony wszystkich 4 bóstw. Napotkał elitę zakonu: terminatorów szturmowych, land raidery, Mezara i jego brata po fachu. Nawet połaczone moce 2 psioników nie powstrzymały inwazji. Demony stopniowo nacierały, zdobywały budynki. Gdy sytuacja była beznadziejna marines się wycofali a tysiące istnień skazane zostało na zagładę. Demony krążyły od domu do domu i zabierały mieszkańców. W całej dzielnicy odbywały się mroczne rytuały. Dusze mieszkańców zostały stracone. Ludność straciła nadzieję, walka nie jest jeszcze skończona lecz morale obrońców ogromnie zmalało. Ephatus musi coś wymyślić, inaczej miasto będzie stracone na zawsze a demony zyskają wiele istnień.
Tymczasem obrońcy planują już obronę pałacu nadzorcy miasta. Ephatus przeczuwa, że demony uderzą właśnie tam aby złamać resztki ducha obrońców.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
GrenAcid



Dołączył: 24 Lis 2009
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Tamworth/Pe-ce

PostWysłany: Wto 21:03, 31 Maj 2011    Temat postu:

Księżyc Kule, krążownik „Void Thorn”, sala kartograficzna.

W rozświetlonej setką migających map sali krążył niespokojny Belal`Daer, obok niego stał spokojny Taltanad a wokół krzątało się kilku dziesięciu mrocznych udających bardzo bardzo zapracowanych.
-Szlag by to trafił, czemu los przywiał mnie na taka marną grudkę błota, gdzie małpy strzelają do siebie i nie ma nic ciekawszego do roboty jak tylko ich zbombardować??!!- wykrzykną archon- Nudzi mi się!!.- Były to magiczne słowa, które sprawiły że okrutni mordercy poczuli dreszcz strachu przechodzący przez grzbiet, wszyscy dobrze wiedzieli jak kończyli nieszczęśnicy znajdujący się zbyt blisko gdy Belalowi się Nudziło i żaden tego nie chciał.
-A może spróbował byś dekadenckiego owocu tej planety, mój Panie?- Aksamitny wibrujący głos dobiegł z ust Afein` Ilivraen, Mistrzyni Incubów, która cieszyła się specjalnymi względami archona, niektórzy twierdzili że Belal jej ufa.....ale to tylko plotki.
-O tu.- Wskazała na mapę długim zgrabnym palcem kropkę na mapie Maleo. -Balanum, miasto pełne tutejszej szlachty, mają tam chyba coś co można uznać za interesujące bo jeśli nie tu to nigdzie na tej „grudce błota” nie znajdziesz rozrywki.- stwierdziła Afein.
-Hmmmmm- zamyślił się Belal.-.......Albo zdechnąć z nudów albo Balanum....-zamruczał-......szykować Vampiry!! jutro o świcie popłynie błękitna krew!- powiedział archon a wychodząc dodał -Chodź Afein....potrzebuję się czymś zająć do jutra.-


Ostatnio zmieniony przez GrenAcid dnia Sob 15:44, 04 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Relax



Dołączył: 20 Sie 2009
Posty: 364
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Pabianice

PostWysłany: Pią 9:11, 17 Cze 2011    Temat postu:

Mieszkańcy miasta Vea wiwatowali na placu przed na wpół zburzonym Pałacem Gubernatora. Pomimo iż sceneria dookoła w niczym nie przypominała schludnego skweru jakim był Plac Imperialny jeszcze przed tygodniem to na wszystkich twarzach gościł uśmiech. Okrzyki zagłuszały rozmowę tak, że Ephatus musiał łączyć się przez interkom swego komunikatora bezpośrednio z Mezarem. Obydwaj stali na schodach pałacu w otoczeniu oficerów PDF i pozdrawiali mieszkańców. Stalowe i adamantytowe kadłuby pojazdów, usmolone jeszcze po bitwie i ustawione w rzędzie dodawały otuchy wszystkim zebranym.
-Jednak go zniszczyłeś Mezarze...
-Dobrze wiesz Ephatusie że demona nie można zabić - to po pierwsze. Po drugie gdyby PDF nie wsparł nas siłą swego ognia nie wygralibyśmy tej bitwy.
- Tak to prawda -kompletnie ich zmiażdżyliście wspólnymi siłami. Nawet Wilki przysłały swoją grupę zwiadowczą. Widzisz jak to podziałało na tych ludzi - odzyskali wirę w zwycięstwo i Imperatora.
- To najlepszy moment, żeby załatwić to po co nas przysłano i wracać Ephatusie...Nie możemy narażać naszej misji w tej wojnie.
- Arvus mówił mi to samo zaraz po bitwie - umazany jeszcze posoką bloodcrusherów.
- Posłuchaj tego glosu dowódco bo jest to głos rozsądku... i posłuszeństwa Zakonowi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
boo68



Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 12:09, 20 Cze 2011    Temat postu:

Sytuacja na Maleo nie jest zbyt kolorowa. Vea jest atakowana przez demony, w Seguti Szpony Hydry atakują siły obronne planety. W sercach mieszkańców powoli brakuje sił i wiary w zwycięstwo. Okazało się, że gubernator Maleo dopuścił się zdrady i przeszedł na stronę 4 potęg. Na jego nieszczęście odnalazł go zabójca Vindicare i ukrócił jego żywot. Sama ta informacja została zatuszowana lecz mieszkańcy i tak wiedzą, że coś jest nie tak skoro planeta jest atakowana a gubernator nie wydaje rozkazów. Pierwszym obrońcą i dowódcą został lord Terragus.

Na dodatek w mieście Perypio doszło do buntu. Heretycy wspierani przez zdradzieckich gwardzistów przypuścili szturm na fabryki dookoła miasta. Przejęli je bez większego wysiłku gdyż były one praktycznie niebronione. Następnie zaatakowano samo miasto. Walka była krwawa i okrutna. Małe siły obronne wspierane przez mieszkańców nie dały rady zdrajcom i heretykom. Gdy walki dobiegały końca część sił heretyków ruszyła na posiadłość burmistrza miasta. Wszyscy ochroniarze zginęli broniąc domu, burmistrz mimo to nie chciał się poddać i ustąpić. Był prawdziwym synem Imperatora, nie uklęknął przed zdrajcami. Jego głowa zawisła na kiju i niesiona była przez całe Perypio na znak zwycięstwa.
Następnie napastnicy zaczęli rabować co się da. Budynki palili i niszczyli działami, chcieli zrównać miasto z ziemią. Niektóre kobiety miały pecha gdyż żołnierz po bitwie lubi sobie pochędożyć a heretycy nie dbali o to, czy kobieta akurat była chętna. Szacuje się, że w walkach zginęło około 40% mieszkańców, 40% uciekło a pozostałe 20% dołączyło do zdrajców. W przeciągu kilku godzin miasto zniknie z mapy...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
boo68



Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 15:34, 20 Cze 2011    Temat postu:

W komnacie były 3 postacie, kobieta, mężczyzna i serwitor. Na ścianie wisiał wielki ekran, był tu również spory komputer i antena wychodząca przez dach.
- Połącz nas i wyjdź. - rzekła kobieta do serwitora.
Ten bez słowa wypełnił rozkaz. Na ekranie pojawiła się twarz w hełmie ze znakiem Inkwizycji na czole. Serwitor następnie ukłonił się i wyszedł z komnaty. Delikatny kobiecy głos rozpoczął rozmowę.
- Witaj bracie. - postać na ekranie skinęła. - Musimy porozmawiać. Zaszły pewne... komplikacje.
- Lordzie Batargosie, powiedz mi kim jest ta kobieta? - odpowiedziała postać na ekranie.
- Mistrzu Maximusie, jest to Siostra Przełożona Fiona, dowódca tutejszych sił Adepta Sororitas. Uznałem, że powinna tu być.
- Dobrze, skoro tak twierdzisz. Siostro, nie zostaliśmy sobie przedstawieni... - postać zdjęła srebrny hełm - jestem Maximus, kapitan statku Pogromca i zwierzchnik sił Szarych Rycerzy na jego pokładzie.
Kobieta uśmiechnęła się, pierwszy raz widziała Maximusa a już czuła do niego szacunek. Było w nim coś... Coś czego Fiona nie potrafiła nazwać, ale wiedziała, że może iść za tym człowiekiem w bój.
- Jestem Fiona. Jest mi niezmiernie miło. - na jej policzkach pojawił się rumieniec, pierwszy raz od długich lat.
- Zatem... Jak wygląda sytuacja? Co się zmieniło od naszej ostatniej rozmowy inkwizytorze?
- Sytuacja wymyka się spod kontroli. Po planecie kroczą demony, renegaci Hydry atakują na południu, Perypio przestało istnieć na rzecz heretyków. Siły PDF nie dają rady, Wilki udały się na swoją misję i nie wiemy co planują a Ultramarines walczą, nie wiem czy powstrzymają demony. Krótko mówiąc jest źle, bardzo źle.
- Hmmm... Rozumiem. Czy mój zabójca dotarł do waszej świątyni?
- Tak, gości w naszym klasztorze. - odpowiedziała Fiona.
- Co radzisz inkwizytorze? Mój statek nie dotrze do was prędzej jak za 14 dni.
- Obawiam się, że może być już za późno. - odpowiedział surowy głos inkwizytora.
- W takim razie... Myślimy o tym samym inkwizytorze?
- Myślę, że nie ma innego wyjścia. Maleo stoi na krawędzi. Obawiam się, że już nie uratujemy planety.
- Chyba nie mówicie o... - w głosie Fiony słychać było zaniepokojenie.
- Myślimy Fiono - przerwał jej Maximus - Czy da się uratować choć jeden sektor?
- Tutejsza okolica jest czysta. Świątynia, klasztor oraz miasto Rosa nie zostały skalane.
- Dobrze. Wezwę flotę. Będziemy za 14 dni, tak myślę. Wy w tym czasie przygotujcie się do ewakuacji. Informujcie mnie. Aha, i tej rozmowy nie było - to chyba jasne?
- Naturalnie Maximusie. Fiono, ruszajmy.
- Tak Lordzie. Do zobaczenia Maximusie. - twarz siostry rozświetlił uśmiech.

Ekran zgasł. Lord Inkwizytor spojrzał na Fionę i rzekł:
- Ruszajmy siostro, czeka nas wiele pracy.
- Tak panie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
boo68



Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 15:23, 02 Gru 2011    Temat postu:

Od pamiętnej rozmowy mistrza Maximusa z inkwizytorem Batargosem minęło 19 dni.
- Połącz nas. - rzekł inkwizytor.
Fiona natychmiast wykonała polecenie i na ekranie pojawiła się twarz mistrza Maximusa.
- Witam.
Inkwizytor i Siostra odwzajemnili powitanie.
- Nasza flota do systemu przybędzie jutro. Jesteśmy gotowi, a wy?
Na dźwięk słowa "gotowi" Fiona przełknęła ślinę. Była przełożoną już parę lat, w zakonie służyła dużo więcej lecz nigdy jeszcze nie widziała tego co ma nastąpić.
- Tak, jesteśmy gotowi ruszać w każdej chwili. - odrzekł inkwizytor.
- Doskonale. Ile osób?
- Wszystkie siostry, część załogi fortecy Empero oraz wybrani mieszkańcy Rosa. Razem będzie z 5000 ludzi.
- Dobrze, tyle się zmieści. Gdy wlecimy do systemu macie być już na statkach gotowi do odlotu. Gdy prześlemy sygnał ruszacie. Nasze statki będą waszym nowym domem podczas tej podróży. Następnie przystąpimy do działania. Zrozumiano?
- Naturalnie mistrzu. Zatem, do zobaczenia.
- Do zobaczenia inkwizytorze, Fiono.
Fiona znów przełknęła ślinę i kiwnęła głową. Przez całą tę rozmowę była bardzo blada.

--------------------------------------------------------------------

- Izaack, możemy ruszać?
- Owszem, nawet powinniśmy. Chyba, że myślisz o zostaniu kosmicznym pyłem.
- Zawsze o tym marzyłem. Zbieraj ludzi, czas ucieka.
- Ucieka, oj ucieka...
Następnie bibliotekarz powiadomił poruczników Hydry aby ci jak najszybciej zebrali swoje oddziały i byli gotowi do odlotu.
19 dni po rozmowie Maximusa z Batargosem marines Szponów Hydry w ciszy i pod osłoną nocy opuścili Maleo nie zostawiając żadnego brata na planecie.

--------------------------------------------------------------------

W mieście Vea wciąż słychać wybuchy, krzyki rannych i mordowanych cywili, okrzyki bojowe marines oraz ryk demonów. Miasto to ostatnio stało się synonimem śmierci i zniszczenia. Bitwy trwają tu ciągle, miasto powoli zamienia się w totalną ruinę. Epathus wraz z grupą uderzeniową bronią właśnie katedry ku chwale Imperatora. Gdy właśnie odparto 3 falę demonów na niebie pojawił się thunderhawk. Wylądował on tuż obok kościoła. Wyszło z niego 6 marines, byli to epistolariusz Mezar i 5 weteranów, jego prywatna eskorta.
- Witaj Epathusie.
- Witaj bracie. Co się stało?
- Dużo, nawet bardzo dużo. Odebrałem telepatyczny komunikat. Jutro do systemu przyleci Inkwizycja. Musimy natychmiast ewakuować naszych braci. W skrócie odlatujemy z Maleo, planeta musi zginąć.
Twarz Epathusa spoważniała.
- Nie zgadzam się. Uda nam się ją odbić, jestem tego pew...
- Nie mamy już tu nic do gadania, to dłużej nie zależy od ciebie Epathusie. - przerwał mu Mezar.
- Albo odlecimy i będziemy walczyć dalej tak jak chce Imperator albo tu bezsensownie zginiemy. Wybieraj.
Epathus zastanawiał się kilka chwil po czym rzekł do swych braci:
- Marines, zbiórka! Do thunderhawka, opuszczamy Maleo.
- Dobry wybór dowódco. - powiedział Mezar odwracając się.
Marines weszli do thunderhawka i odlecieli w stronę bazy. Następnego dnia miało ich już tu nie być.

--------------------------------------------------------------------

Kosmiczne Wilki uniknęły katastrofy. Okazało się iż od dawna nie ma ich na Maleo. Zniknęli szukając czegoś, nie wiadomo czy znaleźli to czy nie, ale jedno jest pewne. Z Maleo odlecieli dużo przed rozmową w klasztorze Adepta Sororitas.

--------------------------------------------------------------------

- Panie... - rzekł Mavex z pochyloną głową.
- Mów... Szybko! - Aganazar był wyraźnie podniecony rozszalałym chaosem jaki panował w Vea.
- Widziałem przyszłość, osiągneliśmy sukces.
- Jakie osiągneliśmy? Jakie osiągneliśmy? Ja odniosłem sukces! Nie zapominaj o tym. Fakt, jesteś moim zastępcą ale wciąż tylko zastępcą. Co widziałeś, kiedy się zacznie?
- Jutro. Będą tu jutro.
Aganazar Vor'sha zaśmiał się przerażająco.
- Uwielbiam gdy te pchły same się niszczą. Tak łatwo się nimi kieruje, tak łatwo się ich zabija, są żałośni. Paxon!
- Tak, panie? - książe demonów, który przez całą rozmowę stał kilka kroków od Aganazara wreszcie dostał pozwolenie aby się odezwać.
- Szykuj się. Szykuj oddziały. Idziemy na ostatnie polowanie, zabić co się da, miasto jest wasze. Gdy zajdzie słońce masz być gotowy Mavex. Otworzysz portal. Dokładnie w tym miejscu, gdzie stoimy. My idziemy zabijać, ty rób swoje sztuczki. Wracamy dziś do Osnowy. I jeszcze jedno Paxon. Wrócisz tu tylko z najwierniejszymi sługami. Zdradzieckie kurwy niech dostaną za swoje. Nie lubię jak ktoś knuje za moimi plecami.
Tu Aganazar spojrzał na Mavexa.
- Prędzej czy później i tak odzyskają ciało, a ten czas da im dużo do myślenia.
- Jak sobie życzysz panie.
Po zachodzie słońca, gdy Vea płonęło już prawie w stu procentach, Mavex otworzył portal do Osnowy a demony na czele z Aganazarem Vor'shą opuściły Maleo. Oczywiście nie wszystkie. Duża część radośnie mordowała nie przeczuwając nadchodzącej zagłady.

--------------------------------------------------------------------

Flota Ordo Malleus, Świętej Inkwizycji wleciała do systemu. Na orbicie były już statki Ultramarines oraz cywilne transportowce wszelkiej miary, w których była ewakuowana ludność oraz siostry bitwy. Statki te wleciały do jednego z ogromnych inkwizycyjnych statków, ewakuacja została zakończona.
- Dać sygnał, zaczynamy.
Ponury głos mistrza Maximusa rozbrzmiał w komunikatorze każdego statku bojowego. Ponury spektakl miał za chwilę nastąpić.
- Ładunki gotowe. Czekamy na rozkaz. - rzekł serwitor swym mechanicznym głosem.
- Zaczynamy. Imperator pozna swoich. Ognia!
Fiona rozpoczęła modlitwę. Patrzyła na Maximusa z podziwem i szacunkiem, choć zastanawiała się jak jeden człowiek może tak spokojnie wydać taki rozkaz. Rozkaz, który skaże miliony ludzi na śmierć. Maximus zauważył jej spojrzenie. Spojrzał w jej wielkie oczy i powiedział:
- Tak trzeba było, Imperator wydał wyrok. Ta planeta jest stracona, nic nie mogłaś zrobić.

Flota bojowa rozstawiła się na pozycjach. Za chwilę miała rozpocząć ostrzał. Maleo zostało skazane na zagładę. W głośnikach na mostkach statków rozległ się komunikat:
"Exterminatus rozpocząć za 5... 4... 3... 2... 1... Ognia."

Tak kończy się historia układu Maleo...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bastionburgstadt.fora.pl Strona Główna -> Turnieje / Kampania na Maleo Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin